wtorek, 27 grudnia 2016

Wyleczyć siebie #2

Po wstępie w poprzednim poście, pora najpierw na mój własny przykład, bo tylko to może potwierdzić, że żyję zgodnie z głoszonymi zasadami. Zbyt wielu ludzi niestety co innego mówi, a coś innego robi. Książkę i jej przydatność oceniałem przecież przez pryzmat własnych doświadczeń. Tezą jest, że my sami tworzymy wszystkie choroby swojego ciała.  Zanim przejdę do analizy przypadków wspomnianych na końcu pierwszego postu, to na swoim przykładzie chciałbym znaleźć potwierdzenie teorii Louise Hay. Moja historia ostatnich lat to choroba serca, która skończyła się wstawieniem stenta, czyli siatki w formie rurki, umieszczonej wewnątrz jednego z moich  naczyń wieńcowych dla usunięcia blokady przepływu krwi. Dodatkowo, podczas rutynowych testów krwi podczas niezbędnej hospitalizacji, okazało się, że moja tarczyca jest zbyt aktywna i produkuje zbyt dużo hormonu tarczycy. Mechanizm regulacji poziomu tego hormonu przez przysadkę mózgową był zaburzony.
Nie powiedziano mi nigdy wprost, jakie były zależności i pierwotna przyczyna. Nadczynność tarczycy może prowadzić do nadciśnienia krwi. Moje ciśnienie tętnicze krwi, szczególnie rozkurczowe, było zbyt wysokie, jak to w takich razach bywa. Czułem się ciągle przemęczony, niezdolny do większych wysiłków. Trwało to od dłuższego czasu, nasilało przez kilka lat. Uporałem się wcześniej z nałogiem palenia, ale niewiele to zmieniło. Psychologiczną przyczyną choroby wieńcowej może być brak miłości, poczucia radości w życiu. Tak właśnie wtedy się czułem. Znaczące poczucie straty, niemożność  wyrażenia miłości i radości wobec innych ludzi.

W swojej książce "Lecz swoje ciało" Louise Hay mówi, że w przypadku:

#1 Nadciśnienia tętniczego krwi - powodem psychicznym może być długotrwały, nierozwiązany problem emocjonalny. Jej sugerowana afirmacja i wywołana przez nią zmiana, to "Z radością uwalniam się od przeszłości. Jestem spokojny."
Jest tu więc długotrwały stres, stąd konieczność zachowania spokoju. Rzeczywiście moje ciśnienie krwi potrafiło skakać bez zrozumiałego dla mnie uzasadnienia. Generalnie problemy z  sercem, a choroba wieńcowa to fizyczny znak niemożności dostarczania sercu wystarczającej ilości krwi, niosącej przecież składniki odżywcze, oraz tlen niezbędny do pracy, wysiłku i życia. Na wyższym planie, to przepływ energii życia przez ciało, ruch i cyrkulacja miłości i żywotności w obrębie ciała. Moja rosnąca złość, stres, niemożność wyrażenia uczuć spowodowała duży wzrost wewnętrznego ciśnienia. Zmiana potrzebna tutaj, to otwarcie na radość, miłość i pokój, to akceptowanie swojego życia z radością.  Bez tego  pozostaje beznadzieja, daremność wysiłków, zagubienie, niemożność spełnienia. Blokowanie zmian doprowadziło w końcu do ataku serca.  Ma on zwykle miejsce, gdy dawanie i otrzymywanie radości zostaje zablokowanie. Niemożność życia dla siebie i blokowanie życia dla swoich celów jest zwykle psychologiczną przyczyną tego stadium choroby wieńcowej.

#2 Problemów z tętnicami - będącymi nośnikami radości życia - potrzeba pozwolić na przepełnienie siebie radością. Pozwoliłem na przepływanie tej radości przeze mnie z każdym uderzeniem mojego serca.

#3 Złego funkcjonowania tarczycy - prawdopodobną przyczyną może być upokorzenie, poczucie, że nigdy nie robię tego, co chciałbym zrobić. Oczekiwanie bez końca na to, kiedy będzie moja kolej.  Aspekty leczące przyczyny źródłowe, w tym wypadku, to przezwyciężenie starych ograniczeń i nauka pozwalania sobie na swobodne i twórcze wyrażanie siebie.
Tarczyca produkuje hormony niezbędne do wzrostu, regeneracji komórek i ich naprawy, reguluje metabolizm, poziom wapnia i zużycie tlenu. Są one też ważne dla połączeń nerwowych. Nadmierny wzrost poziomu hormonów powoduje poczucie irytacji, nerwowości, czasem duszności i ogólnego wyczerpania. Na poziomie psychicznym, to rezultat obawy przed odpowiedzialnością,  strachu przed byciem porzuconym.
Dodatkowo zauważyłem na liście Louise coś, co również było kiedyś prawdą w moim życiu:

#4 Siwienie. Możliwe, że z powodu stresu i przekonaniu, że podlegałem ciągłej presji i przeciążeniu. Tu lekarstwem była afirmacja, że jestem niespotykanie spokojny człowiek i czuje się dobrze w każdej dziedzinie swojego życia, że jestem silny i zdolny.
Wszystko prawda, ale przedwcześnie posiwiałej głowy to, jak dotąd nie przemalowało znowu na czarno. Niestety! Zdecydowanie spowolniło to cały proces.

#5 Problemy z gardłem. Prawdopodobna przyczyna to zamknięta droga ekspresji i cały kanał twórczości. Zmiany w tym departamencie to otwarcie swojego serca na akceptowanie i wyrażanie radości, miłości.
Choroby gardła wynikają z niemożności wypowiedzenia się. To reakcja na planie fizycznym na tłumioną i dławioną złość, na tamowanie ekspresji twórczej. To też  znak odmowy zmian. Każdy z powyższych powodów rezonuje we mnie jako przyczyna moich zdrowotnych kłopotów z gardłem, skłonności do jego stanów zapalnych, chrypki i przeziębiania. Zmiany, które w sobie zaindukowałem, to między innymi uznanie, że głośne mówienie nie jest niczym złym. Wyrażam przez to swoje "ja" w radosny i swobodny sposób, wypowiadam z łatwością swoje zdania i opinie. Dojrzałem do chęci zmiany siebie. Potrafię też chyba mówić z miłością. To ostatnie jednak mnie samemu jest trudno ocenić.
Poza Louise Hay jest wiele autorów wśród znawców duchowego świata twierdzących, że absolutnie wszystko, co się dzieje w naszym życiu, ma swoją przyczynę. Jest wiele łatwiej zrozumieć dlaczego coś nam się przydarza, jeśli widzimy to z metafizycznej perspektywy. Każdy fizyczny ból, kłopot, niewygoda i choroba oznacza, że nasze ciało chce nam coś powiedzieć.  Czy wiesz co ostatnio mówi Twoje ciało?

Kilka lat temu symptomy tych kilku opisanych powyżej dolegliwości zaczęły się dla mnie nasilać. Nastąpiło zagrożenie życia poprzez atak serca. Dzięki interwencji medycznej bezpośrednie zagrożenie zostało odsunięte, ale gdybym nie przeanalizował metafizycznych przyczyn i nie zmienił swojego życia, prawdopodobnie objawy mogłyby powrócić. Często zdarza się, że organizm nie akceptuje wstawionego stenta. Traktuje go jako ciało obce i izoluje. Wtedy potrzeba ponownego zabiegu kardiologicznego. Bywa też, że choroba wieńcowa postępuje i przynosi następne ataki. Już po pobieżnej analizie wiedziałem, że potrzebuję odmienić swoje życie, gdyż w dotychczasowej formie wysysa ono ze mnie wszelką witalność.

Serce i arterie to symbol trwania w nurcie życia. Żyjemy wszyscy poprzez podjęcie zobowiązań do ludzi, miejsc i rzeczy, które kochamy, lub wierzymy w nie. W każdym momencie ten strumień życia, do którego się zobowiązaliśmy może stać nam niedostępny. Zostajemy wyrzuceni, jakby na mieliznę. Musimy pozwolić na zmiany tam, gdzie nie chcemy widzieć zmiany. Wtedy możemy doświadczyć współczulnej reakcji płynącej z głębi serca i  tętnic. Zwykle prowadzi to do nieregularnego bicia serca, zaburzenia przepływu krwi, lub poważniejszych wstrząsów, takich, jak atak serca. Holistycznym zaleceniem wtedy jest gruntowne przewartościowanie swoich podjętych dotąd zobowiązań w życiu. Dotyczyć to powinno kariery, rodziny, partnerstwa, a także rekreacji, bo ilość i forma wypoczynku też się tu liczy. Poszukiwanie obszarów naszego zaangażowania, które nie służą już nam, stały się dalekie lub przeciwdziałają poczuciu szczęścia w naszym życiu. Aktualizowanie swoich zobowiązań może zredukować poziom stresu, jakiemu poddawane były wszystkie ważne tkanki podtrzymujące życie. Wśród nich serce i arterie są kluczowe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz