Kolejny dzień - post #5
W ramach wzmożonej
kreatywności, jaką powinno wywoływać poranne wyrzucenie
wszystkich swoich myśli na papier, postanowiłem notować także
tutaj przynajmniej te, które wydały mi się interesujące.
Zapisałem dzisiaj swoją porcję papieru, a przy okazji zmierzyłem
czas. Zajęło mi to ok. 25 minut, a więc mniej niż potrzeba na
poranną, nieśpieszną kawę.
Pierwszy pomysł, będący
wynikiem porannego zapełniana 3 kartek notatnika jest taki, że
powinienem kontrolować słowa jakich używam i ćwiczyć jak
powiedzieć to samo bez negatywności. Zwracam na to uwagę od paru
lat, od kiedy przebrnąłem przez lekturę Miguela Ruiz, czyli Cztery
umowy, Ścieżka Miłości, oraz ostatnią Piąta Umowa.
Pierwsza książka, Cztery umowy to unikalny przewodnik po drodze do prawdziwej
wolności i harmonii. Pozwala odkrywać źródła podświadomych
przekonań i zachowań, które bardzo nas ograniczają i odbierają
możliwą prawdziwą radość życia. Będąc wnukiem szamana, autor
opiera się na mądrości starożytnych Tolteków. Podaje wiele
skutecznych sposobów, które dzień po dniu mogą odmienić Twoje
życie. Jego proste zasady są niby oczywiste, a jednak często
pozostają długo nieuświadomione. Don Miguel uczynił je umowami,
które każdy z nas powinien zawrzeć ze sobą. Wszystkie cztery,
stosowane równolegle na co dzień, to klucz do szczęścia i spokoju
ducha. Książka otwiera nam szeroko oczy. Dobrze dla lepszego
zrozumienia przeczytać ją kilka razy, bo naładowana jest ważnymi
myślami. Pozostałe pozycje tego autora pogłębiają tematy
poruszone w pierwszej.
Wracając do pomysłów
chodzi w tym pierwszym o to, co wspominałem już zresztą w
poprzednich postach, że każda nasza myśl ma potencjał
zamanifestowania się w naszym życiu. Szczególnie te powtarzające
się, oraz te wypowiedziane głośno. Te zapisane słowa mają
jeszcze większą moc i tendencję stawania się ciałem. Muszę więc
uważać. To nie jest wskazanie mojego wewnętrznego cenzora, ale
zalecenie serca, aby nieumyślnie nie zrobić sobie krzywdy. Poranne
Pisanie będzie więc okazją do przeanalizowania występujących w
nich prawidłowości. Moje myśli są przecież wyrazem wzorców i
przekonań, jakie kierują moim postępowaniem. Jeśli one nie służą
mi więcej dobrze, to czas je zmienić.
Drugi pomysł to potrzeba
nadania imienia swojemu wewnętrznemu krytykowi. Na początek
potrzebuję czegoś co ma jednocześnie konotację, z którą rezonuje
moja podświadomość, a przy tym słowo bez oczywistego znaczenia,
szczególnie negatywnego. Julia Cameron nazwała swojego Nigel.
Zastosowanie egzotycznie brzmiącego imienia to też dobra taktyka.
Mój został właśnie nazwany Kusioł. Oczywiście natychmiast
stwierdził i nie omieszkał tego podpowiedzieć, jak głupio to
brzmi. Cóż z tego! Jak powiedziałem, tak będzie. Nie pomogą tutaj
żadne odwołania do wyższych instancji. Nie muszę przecież nic
uzasadniać odnośnie swojego wyboru. Mój cenzor jest uparty, jest
nudnym, marudnym przypominaczem o obowiązkach wynikających z etyki,
społecznych praw i wzorców. Chce, bym postępował według wcześniej
ustalonych wzorów, i broń Boże nie wybiegał w żadną stronę ze
stada. Taka jego rola. To w końcu mój GPS, biologiczny komputer,
jako prezent urodzinowy od Wielkiego Stwórcy. Został zaprogramowany
przez moich rodziców, rodzeństwo, system szkolny, lekcje religii,
kolegów i koleżanki, telewizję, radio i jest wypadkową wszystkich
mądrości, jakie wbito mi do głowy. To oni stworzyli mojego Cenzora
i teraz sam mogę korygować swoją drogę krocząc przez życie.
Wiemy dobrze jednak wszyscy, że każdy GPS poprowadzić może tylko
tam, gdzie istnieje wszystkim znana mapa. Nawet wtedy potrafi
wyprowadzić nas w krzaki i absolutnie nie przyzna się do tego, że
jest zagubiony. Bezkrytyczna wiara w jego mądrość może zgubić
nas samych, gdyż gadżet, który miał być tylko rekwizytem, igłą
kompasu w drodze przez życie zbudował sobie przekonanie, że jest
moim ciałem, duszą i sercem. Nie pytając ich o zdanie ma ambicje
wzięcia ich w posiadanie, a nawet niewolę. Wszystkie wirusy w
programie GPS budują zarozumiałe i czułe na najmniejszą krytykę
Ego. Podobnie jest przecież z władzą w każdym państwie.
Teoretycznie miało być ślicznie, a wyszło tak jak zwykle. Mieliśmy
wybrać przedstawicieli, którzy będą pilnować interesów
wyborców. Najlepsi z nich utworzą rząd. W 5 minut po wyborach ich
myślenie diametralnie się zmienia i szybciutko zaczynają uważać,
że to oni są narodem, są państwem. To ich potrzeby są
najważniejsze. Może to i racja. Przecież zostali wybrani i
faktycznie są wybrańcami!
Mój Kusioł to także
perfekcjonista. Ten rodzaj osobowości u ludzi ma trudności z
posuwaniem się w życiu naprzód. Myślą oni, że ich poczucie
etyki w każdej dziedzinie życia wymaga stosowania wysokich standardów. Podjęli postanowienie trzymać się ich, aby nie być
potępionym. Mam nadzieję, że program Cameron, jaki właśnie
stosuję pozwoli rozmiękczyć bardziej tego wewnętrznego
perfekcjonistę. Z założenia i definicji nie istnieje nieprawidłowa
forma Porannego Pisania. Muszę więc przyjąć do wiadomości uwagi
płynące z tendencji do bycia perfekcjonistą, ale robić swoje.
Folgowanie sobie, posługując się tu ulubionym określeniem z Drogi
Wojownika Miguela Ruiza, może sprawić mniej rygorystyczne
podchodzenie do konieczności zapisania 3 stron każdego ranka. Jeśli
zrobię mniej niż 7 na tydzień, to efekty końcowe będą
odpowiednio mniejsze. Muszę nadrabiać samo-motywacją brak grupy
wsparcia, bo jak dotąd robię to sam. Powinienem znaleźć sposoby,
aby ominąć chęć znalezienia wymówek ułatwiających drogę na
skróty, czy ulżenia wysiłkowi. Te wymówki to kłamstwa,
oszukiwanie samego siebie. Pretenduję, że są ważnymi powodami,
aby odłożyć obowiązki na później.
Wewnętrzny Cenzor jest
częścią mnie i nic nie da otwarta walka z nim, albo nienawiść.
Potrzebuję go oswoić, udomowić tak jak wszystkie inne swoje
diabły. Przykładem są tu pierwotne instynkty, które znakomicie
pomagają w przetrwaniu, ale pozostawione dziko samym sobie mogą, jak
nieokiełzany koń, ponieść nas daleko od drogi, którą chcemy
kroczyć. Mój Kusioł rośnie wraz ze mną i robi się coraz
bardziej przewrotny w miarę jak uświadamiam sobie jego istnienie i
jego rolę. Już teraz słyszę bez końca szept, że powtarzam się,
kręcę się w kółko jak szczeniak goniący za własnym ogonem, że
posty stają się zbyt osobiste, że i tak nikogo to nie interesuje.
Trudno, bo przecież nie robię tego dla innych, a najpierw dla
siebie, dla własnego rozwoju. Mój Cenzor podobnie jak wszystkie
wychowawcze wysiłki moich rodziców ma dobre intencje. Chce
przecież, abym się rozwijał i był kimś. Niestety dobrymi
intencjami jest przecież wybrukowane piekło. Nieustanne klapsy od
niego, otrzymywane przy każdej, często niespodziewanej okazji bolą
i znieczulają chęci wykazania kreatywności. Podczas Porannego
Pisania mój Kusioł ma stać z boku i nie wtrącać się. To czas
kiedy ja stawiam go do kąta i na ten moment odmawiam mu wszelkich
uprawnień.
O wyciąganych kartach napiszę jutro.
cdn
Dotychczasowe posty na temat Drogi Artysty:
Dotychczasowe posty na temat Drogi Artysty:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz