Następny Dzień - post # 04
To co tu piszę to
oczywiście nie jest dosłownie mój Dziennik na potrzeby Drogi Artysty, tylko ugładzona jego
część i wersja na potrzeby bloga. Powinienem to chyba zaznaczyć,
że intencją zalecaną przez Cameron jest przy całej oczywistej
bezcelowości tego pisana na pierwszy rzut oka, zanotowanie rzeki świadomych myśli.
Pisanie w celu opublikowania na blogu zmienia dogłębnie perspektywę
i cel. Powodem dla codziennego zapełnienia 3 stron notatkami na
temat swoich myśli jest osuszenie mózgu. Ma to być aktem
oczyszczania studni artystycznych inspiracji. Z niej, takiej realistycznej studni, też co jakiś czas trzeba wygrzebać
wszystko, co się tam normalnie na samym dnie z czasem gromadzi, po to,
aby mogła napłynąć tam czysta woda. Nie istnieje nieprawidłowy
sposób robienia tego.
Nie należy pisania traktować jako dzieła sztuki, bo to tylko rekord meandrów rzeki moich myśli. Sztuka pisania nie ma tu zastosowania. Pisanie dziennika to tylko narzędzie, to proces przesuwania ręki nad kartką papieru z intencją zanotowania tego, co akurat przelatuje przez moje myśli. Nie ma nic zbyt wstydliwego, głupiego albo zwariowanego, aby nie mogło zostać w notatkach zawarte. Pozbyć się trzeba ambicji czynienia tego, aby brzmiało mądrze. Nikt tego i tak nie będzie widział poza mną, gdyż nikomu nie wolno tego czytać. Autorka kursu zaleca nawet, aby w początkowym okresie nawet samemu nie patrzeć wstecz na to, co zostało napisane. Najczęściej moje i podejrzewam także myśli innych są często negatywne, postrzępione, zawierają użalanie się nad sobą. Sporo w nich natrętnych powtórzeń, są tylko zarysem czegoś, wyrazem złości, mają dziecięcą naiwność, albo dla kontrastu są przesłodzone, bezmyślne albo zupełnie nierozsądne. I bardzo dobrze, bo o to chodzi, aby zanotować je wszystkie jakimi są.
Nie należy pisania traktować jako dzieła sztuki, bo to tylko rekord meandrów rzeki moich myśli. Sztuka pisania nie ma tu zastosowania. Pisanie dziennika to tylko narzędzie, to proces przesuwania ręki nad kartką papieru z intencją zanotowania tego, co akurat przelatuje przez moje myśli. Nie ma nic zbyt wstydliwego, głupiego albo zwariowanego, aby nie mogło zostać w notatkach zawarte. Pozbyć się trzeba ambicji czynienia tego, aby brzmiało mądrze. Nikt tego i tak nie będzie widział poza mną, gdyż nikomu nie wolno tego czytać. Autorka kursu zaleca nawet, aby w początkowym okresie nawet samemu nie patrzeć wstecz na to, co zostało napisane. Najczęściej moje i podejrzewam także myśli innych są często negatywne, postrzępione, zawierają użalanie się nad sobą. Sporo w nich natrętnych powtórzeń, są tylko zarysem czegoś, wyrazem złości, mają dziecięcą naiwność, albo dla kontrastu są przesłodzone, bezmyślne albo zupełnie nierozsądne. I bardzo dobrze, bo o to chodzi, aby zanotować je wszystkie jakimi są.
Wymagania życia w
społeczności, szczególnie świata zachodu, narzucają nam ubieranie sztucznego uśmiechu i
odpowiadania na powitalne pytanie „jak się masz” potwierdzeniem,
że dobrze. Jaki sens ma użalanie się nad sobą i co to interesuje obcych, przelotnie spotkanych ludzi Może lepiej wypowiedzieć wszystkie żale do świata
wcześniej każdego ranka, zanim będziemy widzieli innego człowieka.
Cameron twierdzi, że ta cała złość, uciążliwe drobiazgi
prowokujące do płaczu, to właśnie największa bariera jaka stoi
pomiędzy mną i możliwą kreatywnością. Wszystkie te drobiazgi
zamulają albo pokrywają mgłą moje widzenie rzeczywistości w
danym dniu. Dlatego właśnie dobrze wywalić je wszystkie na
papier. Poranne pisanie to główne narzędzie do odzyskania
kreatywności.
cdn
cdn
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz