Ostatnio myślałem nad reakcją osoby, dla której rozkładamy karty, na interpretację i sam widok karty, czy rozdania. Czy jest się z czego cieszyć, kiedy ktoś mówi „100% trafności”? Wydaje mi się, że dobrze postawione karty to takie, które wywołają trochę niepokoju, buntu i odkryją coś co osoba, której dotyczą, chce ukryć przed światem, albo też i przed sobą. Bywa, że odkrywamy karty, które są kompletnym zaskoczeniem, gdyż nie spodziewaliśmy się absolutnie takich zobaczyć. Powodem może być nasza skłonność do nastawiania się - jakby na zapas. Każdy z nas ma przecież swoje zdanie w sprawach, które go dotyczą i z którymi się na co dzień spotyka. Nasza ocena czy osąd jest automatycznie jakby na końcu języka. To naturalne, bo tak działa nasz wbudowany od dzieciństwa system wartości – pozwala nam funkcjonować na co dzień w trybie automatycznego pilota. Tak jest bezpiecznie. Matce naturze chodzi o to, aby udało nam się JAKOŚ przeżyć. Myśleć o tym JAK, o jakości tego życia nie można na pół-śpiąco. Trzeba się obudzić i siłą własnej woli zmienić w swoim życiu to i owo, aby było tak, jak sami chcemy. Pamiętając, że wiadomości reprezentowane przez karty podesłane zostały przez naszą Wyższą Jaźń powinniśmy ucieszyć się z niepokoju jaki wywołują niektóre karty, bo to niechybny znak, że jesteśmy blisko swoich czułych punktów. Jesteśmy blisko odkrycia tego, co nasza podświadomość starała się schować.
W talii kart Tarota nie ma złych kart. Pokazują się czasem tylko takie, których uparliśmy się nie rozumieć. Udawać, że nas one nie dotyczą. Niektórzy składają takie rozdanie i proszą o inny zestaw kart, o inną wróżbę, idą do kogoś, kto być może wytasuje lepsze karty. Trudno. Widocznie nie są jeszcze gotowi, aby zrozumieć przekaz.
Czułych punktów każdy z nas ma kilka. Wymienię kilka rejonów życia, których one dotyczą. Każdy z nich zasługuje na dokładniejsze omówienie i może kiedyś wrócę do tego. Na pewno nie jest to kompletna lista, ale chciałbym tylko zanotować, co nasunęły myśli:
- wątpić w siebie, w swoje możliwości
- żyć przeszłością
- zazdrość, czyli wynik niedoceniania siebie, efekt zranionego Ego
- poszukiwanie potwierdzenia, udowadnianie innym
- poczucie winy często wynikające ze zrobienia czegoś w przeszłości
- obawy i strach, które paraliżują, unieruchamiają nas z powodu myślenia i przewidywania co się stanie, co to będzie
- obawy przed nieznanym
- poczucie niesprawiedliwości
- odkładanie na jutro
- złość
- nasza niezależność i strach przed opuszczeniem gniazda
Wiele tego typu niezałatwionych problemów ukrywamy i nie chcemy o nich więcej myśleć. Zdarza się, że zadajemy kartom pytanie i odpowiedź wywleka te rzeczy na światło dzienne. Jedyna metoda, aby zrzucić tego typu ciężar, który stanowi w naszym życiu niepotrzebny już bagaż, to szczerość wobec siebie i gotowość usłyszenia i zrozumienia tego, co przekazuje nam Wyższe Ja. Nie zawsze to jest proste.
Witaj Zib:)
OdpowiedzUsuńCóż w takich wypadkach mówić klientowi?
Kiedy oburza się i niemal krzyczy Ci w twarz: "Mylisz się, ja taki nie jestem! To na pewno nie moja droga!"
Na szczęście nie zdarza mi się to często. Przeważnie stykam się z jednostkami dość świadomymi i chętnymi rozwijać swoją duchowość, pracować nad sobą... Jednak ci niegotowi trafiają się również... Szczerze mówiąc czasami jestem bezradna... Walka z wiatrakami wszak nie ma sensu, a i nie po to jesteśmy by nawracać... Raczej wskazywać drogę, a czy kto nią pójdzie - jego sprawa. Ale nie jest miło, jak nas obwiniają o to, że wyciągamy na powierzchnię to, co zakopali głęboko...
Dobrze napisane Zibku ;-)
OdpowiedzUsuńEremit.
Proponowałabym pani KatiJo odrobinę więcej pokory w ocenianiu klienta i przyjrzenia się swojej "nieomylności". Karty pokażą prawdę, ale Tarocista nie zawsze dobrze je zinterpretuje. Może więc czasem warto posłuchać co ma kwerent do powiedzenia? Jego niezgoda nie zawsze wynika z nieświadomości, niegotowości czy uporu w widzeniu wszystkiego po swojemu.
OdpowiedzUsuńKatarzyna.
Dziękuję Wam za uwagi. Oczekujemy pochwał za swoje wróżby - to normalne i ludzkie. Pomyślałem, że najprawdziwsze wróżby jakie robimy to te, kiedy ktoś wypiera się i nie rozumie kart, nie chce przyjąc ich przekazu do wiadomości - gdyż to znak, że trafiliśmy w same usta. Co ktoś zrobi z tą wiedzą to już inna bajka. To jego decyzja.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak Zibku - najczęściej ciężko przyznać się do swych cieni...
OdpowiedzUsuńKatarzyno - pokory mi nie brakuje - wierz mi...
Ani słowem nie zasugerowałam, że jestem nieomylna :)